Categories
Moja pisanina i takie tam

Na nowej drodze życia cz 1, czyli mały zrzut pamięci z ostatnich dni

Dobry wieczór.
Piszę ten wpis na dzień przed moimi 27 urodzinami. Bo czemu nie?
Otóż dnia dzisiejszego, właściwie to wczoraj było, ale nie czepiajmy się szczegółów… Byłem sobie na wsi. A tam? A tam sobie popażyłem łeb o piec Dlaczego? Bo przejść obojętnie obok pięciu kotów było dla mnie nie do pomyślenia, a dla kotów poświęca się przecież wszystko. Tak… Tych samych purzydeł, które prezentowałem w ostatnim wpisie plus ich matka, od taka śmieszna śmiesznostka mi się ostatniego dnia wydarzyła. Nic poważnego w każdym razie.
Ogólnie? Ogólnie nic się nie zmieniło na lepsze, ale to tylko tak to wygląda dla zewnętrznego obserwatora. Ja sam mam przeczucie, że… Wszystko skonczy się dobrze, czyżby mój opiekun maczał w tym palce? Może i tak jest. Ogólnie od jakiegoś tygodnia obserwuję więcej siły i pewności w sobie, nie znam w każdym razie bezpośredniej przyczyny takiej zmiany jeżeli chodzi o mnie, chociaż pośrednio może i by się znalazła jakaś, ale za mało danych mam jednak do wyciągnięcia jednoznacznych wniosków.
Pewne rzeczy w ostatnim tygodniu posunęły się na przód, chociaż jednak myślę… Że w następnym tygodniu sobie odpuszczę, bo i dlaczego nie. Niektóre osoby z którymi rozmawiam pytają ostatnio skąd we mnie tyle optymizmu na co ja odpowiadam: Nie robiąc nic pozbawiamy się zupełnie szans na jakie kolwiek szczęśliwe zakonczenie, a tak ma się poczucie, że się przynajmniej spróbowało. Jednak chyba nie do końca jestem w tym rozumiany. Ale…. Każdy przeżywa wszystko inaczej. Nie mogę od wszystkich wymagać podzielania mojego punktu widzenia, chociaż samym zainteresowanym takie podejście z pewnością wyszłoby na dobre.

Dobry wieczór.
Piszę ten wpis na dzień przed moimi 27 urodzinami. Bo czemu nie?
Otóż dnia dzisiejszego, właściwie to wczoraj było, ale nie czepiajmy się szczegółów… Byłem sobie na wsi. A tam? A tam sobie popażyłem łeb o piec Dlaczego? Bo przejść obojętnie obok pięciu kotów było dla mnie nie do pomyślenia, a dla kotów poświęca się przecież wszystko. Tak… Tych samych purzydeł, które prezentowałem w ostatnim wpisie plus ich matka, od taka śmieszna śmiesznostka mi się ostatniego dnia wydarzyła. Nic poważnego w każdym razie.
Ogólnie? Ogólnie nic się nie zmieniło na lepsze, ale to tylko tak to wygląda dla zewnętrznego obserwatora. Ja sam mam przeczucie, że… Wszystko skonczy się dobrze, czyżby mój opiekun maczał w tym palce? Może i tak jest. Ogólnie od jakiegoś tygodnia obserwuję więcej siły i pewności w sobie, nie znam w każdym razie bezpośredniej przyczyny takiej zmiany jeżeli chodzi o mnie, chociaż pośrednio może i by się znalazła jakaś, ale za mało danych mam jednak do wyciągnięcia jednoznacznych wniosków.
Pewne rzeczy w ostatnim tygodniu posunęły się na przód, chociaż jednak myślę… Że w następnym tygodniu sobie odpuszczę, bo i dlaczego nie. Niektóre osoby z którymi rozmawiam pytają ostatnio skąd we mnie tyle optymizmu na co ja odpowiadam: Nie robiąc nic pozbawiamy się zupełnie szans na jakie kolwiek szczęśliwe zakonczenie, a tak ma się poczucie, że się przynajmniej spróbowało. Jednak chyba nie do końca jestem w tym rozumiany. Ale…. Każdy przeżywa wszystko inaczej. Nie mogę od wszystkich wymagać podzielania mojego punktu widzenia, chociaż samym zainteresowanym takie podejście z pewnością wyszłoby na dobre.
W ostatnich dniach w związku z moją ewidentną frustracją na to, że nie umiem wszystkim pomóc wróciłem do rozkminy, która przez jednego z użytkowników tutejszego forum była poruszona, a ja nie byłem do końca jej świadomy. Chodzi o przyciąganie ludzi z problemami. Działam po prostu na nich jak magnes. Nie i to nie jest świadome działanie, że ja takich ludzi wybieram do rozmów, sami przychodzą, jednak jest coś w tym, że podobne przyciąga podobne.
Generalnie z osób z którymi stale rozmawiam: Słownie jedną mam bez nie wiadomo jakich problemów a przede wszystkim stabilną.

Z rzeczy linuksowo kernelowych
Po 19 mojemu Linuksowi dobiła miłość, co sprawiło, że obecnie piszę z takiego, a nie innego systemu operacyjnego tudzież Windowsa, zaczęło się od tego, że nie chciał wykryć klawiatury na USB.
Jedną z pierwszych czynności w takich sytuacjach jest po prostu uśpienie komputera i wybudzenie go. U mnie to pomaga na moduł Bluetooth. Ale nie… System wydawał się zwieszony, po czym wyrzucał się do ekranu logowania, podobnie z hibernacją. Restart także się nie powiódł trzeba było zabić go sygnałem odcinającym zasilanie z przycisku power. Tutaj pewne dziwne fragmenty logów, może ktoś będzie wiedział co tu się zadziało:

mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: Freezing remaining freezable tasks …
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: Freezing of tasks failed after 20.002 seconds (0 tasks refusing to freeze, wq_busy=1):
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: Showing busy workqueues and worker pools:
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: workqueue events_freezable_power_: flags=0x86
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: pwq 16: cpus=0-7 flags=0x4 nice=0 active=0/0
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: delayed: disk_events_workfn
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: workqueue pm: flags=0x4
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: pwq 0: cpus=0 node=0 flags=0x0 nice=0 active=0/0
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: delayed: pm_runtime_work

Pewnie to za malo jest, no, ale nie bede przeciez spamil megabajtami logow :P. Wszystko konczylo sie na:
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: pool 0: cpus=0 node=0 flags=0x0 nice=0 hung=0s workers=4 idle: 16484 17417 17404
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: pool 4: cpus=2 node=0 flags=0x0 nice=0 hung=18s workers=4 idle: 17220 17635 7243
mar 24 19:21:53 krzysiek kernel: Restarting kernel threads … done.

Bardzo mnie ciekawi co jemu sie zadzialo.
Iiii… I to chyba bedzie na tyle. Zycze Wam milego ksiezycowego popoludnia, znaczy dobrej nocy.

2 replies on “Na nowej drodze życia cz 1, czyli mały zrzut pamięci z ostatnich dni”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink