Cisza… Nie, niezupełnie. W przestrzeni gdzieś tam rozbrzmiewa dźwięk dysku talerzowego kręcącego się z prędkością pięciu tysięcy czterystu obrotów na minutę. W tej przestrzeni znajduję się także znacznych rozmiarów organizm żywy pobierający w określonym czasie określoną ilość tlenu z tejże przestrzeni, chyba, przynajmniej fizycznie obserwator znajdujący się w tym pomieszczeniu mógłby zobaczyć człowieka w słuchawkach piszącego coś zawzięcie na klawiaturze. Człowiek ten zrobił wszystko aby odciąć się od świata zewnętrznego. Tak… ZNowu te rapsy, zmienia się tylko sceneria, bo atmosfera zdecydowanie nie jest do chilloutu. Tak, ja jestem tym człowiekiem.
Jest coraz gorzej, tyle dobrze, że jakoś doszedlem do siebie. To, że chodzę wnerwiony…. To jest mało powiedziane. Może i wkurwienie to za mało powiedziane. Przyczyny, niezmiennie te same, to taka informacja dla tych wszystkich którym nie daj Boże przyszłoby do głowy się martwić o mnie. Narazie daję radę. Ten narastający uczuć wbrew pozorom daje mi mnóstwo energii na zmiany, kolejny krok mam za sobą, ale jest i wyczerpujący. NIeoczekiwanie już o 21 egzystowałęm sobie w łóżeczku tylko po to żeby 20 minut po 23 znowu poegzystować w RL. A teraz? A teraz piszę ten tekst, nie nie tylko po to aby wywalić uczucia, chociaż chciałbym z tego miejsca podziękować Dawidowi za Eltena i możliwość blogowania. Wiem, Wiem są inne platformy, na których może i więcej miałbym czytelników, tylko troszku nie o to chodzi. Powyższy wpis piszę jeszcze z jednego powodu. Otóż testuję także jak się pisze na Eltenie na systemie na którym ponoć nic nie działa i w żaden sposób nie może się nadawać on do poważnej pracy. I wiecie co? Nawet spell checking mi tu działa! No wiecie co? Przecież ja w tym momencie milionom ludzi świat zburzyłem. 😛
No a tak poważniej: Denerwuję się, bo poza powyższym jednak nie wszystko idzie tak jak bym tego pragnął pomimo mojej ewidentnej wtorkowej euforii. ;D, więc będę musial zajść tam do tych… Tu sobie wstawcie co chcecie żeby coś z tym zrobili.
NO i chyba to by było na tyle. W niedzielę druga rocznica, też nie wiem jak to będzie i czy chociaż raz będzie tak jak być powinno chociaż na ten jeden dzień.
Dobra nie przedłużam, może jednak skoczę w dość bliskim czasie po ten alkohol pomimo tego, że się gdzieś tam w jednej z rozmów zarzekałem, że nie, ale emocje trzeba czymś zneutralizować.
Koootyyyyy!
ps. Po co to wszystko tu piszę? A no po to gdyby coś kiedyś…. (Niekoniecznie mam na myśli głupie rzeczy)… Żeby mniej więcej było wiadomo dlaczego.
7 replies on “Muszą nadejść zmiany, czyli tak to jest, gdy miłość mi coś… dobija”
Eee, jednak chyba jedno ze zmartwien odeszło, sprawdziłęm w jeszcze jednym miejscu coś i… JUż wiem dlaczego jest taki, a nie inny stan rzeczy. 😛
Aha, czyli miłość ci też dobija? Bo denisa dobija. :d
No w rzeczy samej. To chyba nawet jest lepsze od kotów.
Dopraszam sie tego marginesu z lewej strony i z gory dziekuje
No ja nie wiem, lepiej, żeby tam nic nie dobijało. ;d
Musi dobijać, włąśnie tego komcia piszę z systemu, któemu miłość nie dobija, co innego niestety powiem
o tym z września 2017
Ty alkoholiku :D.